Przejdź do głównej zawartości

Richard Schwartz – Sowa z Askiru

 Pamiętam, że kiedy wzięłam do ręki "Pierwszy róg", czyli powieść rozpoczynającą słynny cykl o "Tajemnicy Askiru" Obawiałam się, że zachwycona stylem George’a R.R. Martina i samego mistrza Tolkiena nie będę mogła się dostosować i przez cały czas będę doszukiwać się podobieństw. Okazało się, że się myliłam, ba! Ja absolutnie nie miałam racji! I bardzo dobrze, bo to już kolejna odsłona tego cyklu i każda zachwyca.




Tym razem, autor zaserwował swoim czytelnikom niemałą niespodziankę. Poświęcił jeden tom na opowieść li i jedynie o przepięknym i niemal mitycznym Askirze, dodając do tego garść bohaterów, którzy w poprzednich tomach dali się poznać, lub tylko zaznaczali swoją obecność, ale też wprowadził całkiem nowe postaci, które nadają opowieści kolorytu i prawdopodobnie będą miały pewien wpływ na to, co pojawi się w kolejnym tomie. Na tę chwilę pożegnaliśmy się z Havaldem, Seraphine i innymi, ale to bardzo odświeżający proces, a przecież spotkamy się z całą kompanią już niebawem. Całość składa się w pasjonującą opowieść, postaci są autentyczne  niestereotypowe, wykreowane w taki sposób, by czytelnik chciał poznać ich bliżej i obserwować ich rozwój. Każdy bohater ma swoją historię. Wszystkie są pasjonujące i oryginalne  nie ma tu miejsca na sztampowe i oklepane schematy.

Pisałam kiedyś, że Schwartz potrafi bajać wielokierunkowo. Umie snuć swoją opowieść niczym nić na kołowrotku, ale też nadać jej odpowiedniej ekspresji lub dynamiki, jeśli wymaga tego dana scena. Wszystko to składa się na swego rodzaju plastyczność, a to wpływa na wysoką jakość czytanego tekstu.

Jak to u Schwartza bywa, i tutaj autor postanowił zaskoczyć. Wiele wątków wyjaśnił, na kilka rzucił nowe światło, ale część pozostawił sobie na później, wszak to przecież nie jest koniec tej historii, a Havald i ekipa nie zrealizowali jeszcze swoich celów. I mimo, że przyjdzie trochę poczekać na rozwiązanie zagadek i połączenie wszystkich faktów, to dzięki temu tomowi, staje się to nieco lżejsze.

To prawda, że tę powieść można czytać osobno. Zachwyci nie tylko fanów serii, ale może i przekona tych, którzy zastanawiają się nad tym, czy wkroczyć do tajemniczego świata askirskich tajemnic. Polecam gorąco i niezmiennie, a Richard Schwartz ma już nawet swoje miejsce na długiej półce z fantastyką!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn