Najwyższy czas na przedświąteczne powieści, przepełnione brokatem, trzeszczącym pod butami śniegiem, mrozem szczypiącym w lico i "Last Christmas" tłukącym się bezlitośnie z głośników. Jeśli jesteś typem zielonoskórego Grincha, to przesuń wzrokiem i pomiń ten tekst, bo tu będzie bardzo świątecznie i szalenie romantycznie.
Abby wraca do niewielkiej kanadyjskiej mieściny tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Jej powrót okraszony jest wścibskimi spojrzeniami miejscowych i byłego narzeczonego, który nie może pogodzić się z faktem, że dziewczyna zostawiła go z dnia na dzień, by rozpocząć karierę w wielkim mieście. Żadne z nich nie przypuszcza jednak, że zostali w przeszłości zmanipulowani i że przeznaczenie ma inne plany wobec nich.
Ta książka jest jak uroczy film z produkcji Hallmarka. Mieszkańcy małego Port Moody są jedną wielką wspierającą się społecznością. Wszyscy się tu znają, lubią i biorą udział we wszystkich wydarzeniach w miasteczku. Mają też swoje tradycje, które traktują jak największą świętość i przestrzegają zasad, narzuconych wcześniej.
Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale bohaterowie tej książki robią to z przytupem i choc próbują udawać na początku, że to chyba jednak nie tak miało być, to jednak powieść zakończy się happy endem.
To bardzo lekka i dość przyjemna powieść, chyba najlepsza jeśli chodzi o team Nawara & Falkowska. To, co mierziło mnie w ich poprzednich książkach (dialogi o niczym, tzw. zapychacze) zdecydowanie się poprawiły, choć pojawiały się jeszcze gdzieniegdzie. Dużo lepiej też złożono historię, wątki były dość dobrze dopracowane i nie trzeba było wiele główkować. Czasem zachowanie głównej bohaterki bywało kuriozalne, ale zrzuciłam to na jej charakter, więc przymknęłam oko.
Trochę za dużo było tu seksu, który pojawiał się w co drugim czy co trzecim rozdziale. Brakowało mi tu chemii pomiędzy bohaterami, powolnym tańcu zmysłów, który by ich do siebie przyciągał, rozmów i pożądania wybuchającego w kulminacyjnym punkcie. Te gorące sceny były jak przecinek w zbyt długim zdaniu i summa summarum męczyły oczy, a gdyby je skrócić choćby o połowę, byłoby zdecydowanie lepiej.
Ta książka ucieszy miłośniczki romansów, wielbicielki świąt, dobrze umięśnionych facetów i osób lubiących czytać o seksie w niemal kazdej pozycji.
Komentarze
Prześlij komentarz