Zwykle, książki Folleta są błyskotliwe, pomysły rzutkie, a treść dopieszczona i pasująca do siebie jak elementy puzzli. W najnowszej książce tego nie brakuje, ale też kilka ważnych spraw wykoleiło się z hukiem, nawet jeśli to tylko fikcja, to pewne sprawy są nienaruszalne.
Cała historia tutaj, skupia się na tym, że istnieje możliwość wybuchu III wojny światowej i, że nieporozumienia, błahe, początkowo mało istotne sprawy mogą urosnąć do rangi globalnego problemu i zapoczątkować konflikt, którego nie da się zatrzymać.
Ken Follet w swoich powieściach potrafi wciągnąć w fabułę wszelkie polityczne smaczki. Doskonale zna zasady panujące w rządach największych światowych mocarstw, potrafi zaintrygować, zaskoczyć, poprowadzić historię tak, by zadziwiała. W najnowszej książce autor trochę o tym zapomina. Bywają momenty, w których Follet trochę przynudza. Rozwleka niepotrzebnie pewne sytuacje, błądzi żeby wnieść do opowieści troche niepokoju, a to summa summarum przynosi odwrotny skutek.
Trzeba przyznać jednak, że autor nadal kładzie duży nacisk na mnogość bohaterów. Tworzy je z rozmachem, wkręca bez problemu w fabułę i lubi nimi sterować jak marionetkami. To zawsze jest mocna strona jego powieści i tutaj się to nie zmienia.
To potężne tomisko przyniesie radość ludziom, którzy na co dzień nie interesują się historią, nie wnikają w polityczne światowe zagrywki i nie orientują się we wszystkich mniejszych lub większych intrygach. To pasjonująca lektura dla świeżaków. Cała reszta natomiast, może mieć zupełnie inne zdanie, ale to już pozostawiam osobistym odczuciom.
Komentarze
Prześlij komentarz