Przejdź do głównej zawartości

Eva Garcia Saenz de Urturi – Akwitania

 Po niemal doskonałej trylogii Cisza Białego Miasta, czułam swego rodzaju niedosyt. Akcja była dynamiczna, fabuła rzutka, odświeżająca i przemyślana i niemal każdy kolejny czytany przeze mnie thriller lub kryminał, postrzegany był przez pryzmat tej serii. A dziś skończyłam Akwitanię i oto, co o niej sądzę.



Jest to powieść osadzona w średniowieczu. W czasach ciągłych wojen, wszechobecnych chorób i skomplikowanej polityki monarszej. Fabuła będzie kręciła się wokół trzech osób (choć jednej w szczególności), na barkach których, spoczywać będzie nakreślenie granic, stanowiących teraz Europę. Cała historia skupia się głównie na Eleonor, księżnej Akwitanii, która stara się rozwiązać zagadkę śmierci swojego ojca. 

Ta autorka słynie z bardzo dobrych powieści. Odnajduje się doskonale w napięciu i potrafi je budować bezbłędnie. Zgodnie z tym, jej najnowsza książka jest ciekawa i bardzo interesująca. To taka trochę powieść historyczna, pełna intryg i półprawd, ale też trochę romantyczna i pokusiłabym się nawet o określenie obyczajowa. 

Czasem odnosiłam wrażenie, że postaci są dość płaskie, potraktowane powierzchownie. Brakowało mi w nich charakteru i charyzmy. Zagadka też nie jest zbyt skomplikowana, szybko udaje się rozszyfrować zamysł autorki, niemniej, nie umniejsza to lekturze na tyle, by ją odłożyć.

Pod względem historycznym, książka nie jest dokładna. Autorka albo źle przeprowadziła swoje badania nad postacią Eleonory, albo specjalnie nieco nagięła prawdę, żeby wpasować bohaterkę w fabułę. Nie umniejsza to opowieści, ale może mierzić miłośników historii, którzy interesują się średniowieczem.

Summa summarum, to niezła powieść. Może nie tak dobra, jak wspomniana na początku trylogia, ale ciekawie osadzona, trochę niepokojąca i duszna. W sam raz na jesienne wieczory.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Aleksandra Pakuła – Lekcja hiszpańskiego

 Mój cykl na romanse trwa w najlepsze. Od kilku dni trafiam na te, które aż chciało się czytać, bo napisane były ładnie i nie raniły oczu. Dziś o jednym z nich. Nie to, że będę słodziła i opowiadała, że och i, że ach, ale wielu minusów w niej nie było. Była za to bardzo fajna historia i całkiem sprytnie poplątana fabuła. Historia Adrianny to książkowy przykład kobiety krzywdzonej przez męża, wielokrotnie bitej, poniżanej i wykańczanej psychicznie. Odejście od męża-kata to najlepsza decyzja w jej życiu, ale niestety nie kończy się happy endem. Jej mąż, wzięty prawnik, człowiek z wieloma znajomościami w branży, nie daje kobiecie odejść od niego bezboleśnie. Sąd zasądza na jego rzecz alimenty, które kobieta musi spłacać w comiesięcznych transzach, przez co traci niemal wszystko na co pracowała, łącznie z ukochanym salonem piękności. Pomocy udziela jej wujek, który w Hiszpanii prowadzi dobrze prosperującą restaurację. Dziewczyna pozostawia w Polsce swoją córkę i wyjeżdża na kilka miesi...