Przejdź do głównej zawartości

Mary Burton – Jeden krok przed śmiercią

 Podchodziłam do tej powieści z niechęcią i lekką dozą nieufności, ponieważ popełniłam błąd i przeczytałam przed lekturą kilka recenzji. Cieszę się jednak, że mimo kilku dość niepochlebnych opinii, zabrałam się za nią, bo pewnie w przyszłości bym żałowała.



Jak to często w thrillerach bywa, mamy tu i agentkę FBI i miejscowego szeryfa, który zostaje włączony do śledztwa. Okazuje się jednak, że tych dwoje łączy nie tylko sprawa tajemniczego morderstwa, ale też pewna intymna więź. Śledztwo rusza z kopyta i odkrywa kolejne fakty.

Pyszna była to lektura! Żwawa, intrygująca i pełna niepokoju. Jest to przykład powieści zawiłej, poplątanej i złożonej z wielu elementów. Wszystko to jednak dobrze się czyta, bo krok po kroku, każdy węzełek tej ogromnej zagadki, zostaje rozplątany i mimo, że nowe fakty są coraz straszniejsze, to jednak pozwalają dostrzec słynne światełko w tunelu, które zwiastuje koniec opowieści.

Autorka fajnie zbudowała swoje postaci. Dzięki ich decyzjom i często bezkompromisowemu podejściu do prowadzonego śledztwa, napięcie odczuwane podczas lektury bywa tak mocne, że trzeba na chwilę odłożyć książkę żeby się uspokoić. Wszystko tu jest przemyślane, morderstwa przeplatają się z porwaniami, gwałty z oszustwem, arogancja ze szczyptą romansu. 

Wydawać by się mogło, że to za dużo jak na tą powieść, ale uwierzcie mi, trudno się od tej lektury oderwać. Czytajcie na zdrowie!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn