Alicja Filipowska, znana już z dobrze przyjętej powieści Ani słowa o rodzinie, wraca do Kamionki fikcyjnego, ale niezwykle realistycznie zarysowanego miasteczka, w którym przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Czarne łabędzie to opowieść o przyjaźni, stracie i traumie dzieciństwa, która odbija się echem w dorosłym życiu.
Postacie dzieci są zaskakująco złożone. Alicja Filipowska unika cukierkowego wizerunku beztroskiego dzieciństwa. Paweł, czyli główny bohater, to nie tylko naiwny chłopiec, ale też obserwator, który zaczyna dostrzegać pęknięcia w świecie dorosłych. Anka, czyli jedyna dziewczyna w paczce jest zagadkowa i skryta, a jej wątek nabiera dramatycznego znaczenia w finale. Leon, choć fizycznie nieobecny przez większość książki, staje się osią dramatu, milczącą pustką, która domaga się odpowiedzi.
Filipowska świetnie rysuje relacje między dziećmi, pokazując ich lojalność, lęki, potrzebę przynależności. Jednocześnie portretuje ich rodziny, często niepełne, pogubione, uwikłane w swoje sekrety. Dorośli w tej powieści nie są potworami, ale też nie są bez winy. Ich milczenie i uniki mają swoją cenę.
Jest to opowieść o utracie niewinności. To nie tylko historia zaginięcia, ale przede wszystkim historia dorastania w cieniu niewypowiedzianego. Autorka nie moralizuje, nie podaje gotowych odpowiedzi, ale zadaje ważne pytania: co dzieje się z przyjaźnią, gdy znika jedno ogniwo? Co pozostaje, gdy nagle okazuje się, że dziecięce przygody były tylko zasłoną dla czegoś znacznie ciemniejszego?
Tytułowe „czarne łabędzie” symbolizują to, co niespodziewane, destrukcyjne i nieodwracalne, wydarzenia, które odmieniają życie raz na zawsze.
To dojrzale napisana, melancholijna powieść o cienkiej granicy między dzieciństwem a dorosłością. Alicja Filipowska stworzyła opowieść, która dotyka, nie przez patos, lecz przez autentyczność. To książka dla tych, którzy pamiętają smak wakacji nad rzeką, ale też dla tych, którzy wiedzą, że wspomnienia mogą być czasem cięższe od teraźniejszości.
Komentarze
Prześlij komentarz