Nie trafiłam tym razem na romans, który pozwoliłby mi się odprężyć. I choć starałam się jak mogłam, by wyłuskać z tego hitu (tak określają go użytkowniczki TT) coś pozytywnego, to jednak mi się nie udało, bowiem z historii płaskiej jak zakalec nie da się zrobić literackiego tortu. Choćby odrobinę zjadliwego.
Jest to opowieść o dziewczynie, która stanie się dziedziczką fortuny swojego ojca, pod warunkiem, że wyjdzie za mąż za jego wspólnika i któremu urodzi dziecko. Tak w fotograficznym skrócie można by streścić fabułę. A, że nadto nic się nie dzieje, toteż więcej nie da się nic napisać.
Już od początku ta powieść kuleje. Braki i podstawowe informacje fabularne powodują, że trudno się zaprzyjaźnić z bohaterami, nie byłam w stanie wgryźć się w historię tak, by pochłonęła mnie bez reszty. Dziwne zachowania głównych bohaterów, skłonność do epatowania nieuzasadnioną przemocą słowną i czasem fizyczną nadawała tej opowieści jedynie kuriozalnego wymiaru.
Nic tu się nie zgadzało. I budowa postaci, i dialogi, i sceny zupełnie nieadekwatne do okoliczności. Rzecz jasna wszystko to doprawione solidną dawką zbliżeń s****alnych, które nie wnosiły do historii niczego. Kompletny brak chemii między bohaterami sprawiał, że trudno mi było czytać o rzekomym uczuciu rodzącym się między nimi.
Najgorszym, co jednak autorka mogła zrobić, to użycie współżycia jako metody terapii (rzecz jasna bez wsparcia specjalisty), polegającej li i jedynie na widzimisię bohatera, usiłującego przyporządkować sobie kobietę za pomocą s**su.
Okropna była to powieść, kuriozalna, dziwaczna i trudna do czytania. Zamiast relaksu przyniosła ze sobą niesmak.
Komentarze
Prześlij komentarz