Kiedy myślisz o idealnym urlopie, pewnie wyobrażasz sobie spokój, ciszę, może szum fal i trochę czasu na nadrobienie czytelniczych zaległości. A co, jeśli Twoje wakacje zamieniłyby się w… śledztwo z trupem na dokładkę?
Leonie Swann funduje czytelnikom urlop w stylu „Morderstwa na śniadanie” Iwony Banach, ale z większym poczuciem humoru. To niby klasyczny kryminał z angielskim klimatem, ale z przymrużeniem oka. Agnes nie traci czujności, choć czasem gubi okulary, a jej towarzysze mają więcej charakteru niż niejedna młodzieżowa paczka detektywów.
Czytelnik śmieje się pod nosem, współczując młodej obsłudze hotelu, która nie wie, że staruszkowie z Sunset Hall to połączenie Sherlocka Holmesa, panny Marple i lekkiego chaosu w kapciach. A kiedy nadciąga burza, ekohotel zamienia się w scenę z klasycznego dreszczowca, z ty, że zamiast krwi czytelnik czyta o ekologicznym winku i śledzi dyskusje o tym, kto ostatni widział denata.
Trzeba więc śledzić kolejne wydarzenia z uśmiechem, bo choć trup się pojawia, to klimat pozostaje lekki, dialogi cięte, a tempo przyjemnie filmowe. Swann ma wyczucie zarówno do intrygi, jak i do komizmu sytuacyjnego. I to działa!
Jeśli lubisz, gdy w kryminale humor zgrzyta jak sztuczna szczęka, a bohaterowie mają więcej lat niż bateria w telefonie to ta książka jest dla Ciebie. Agnes Sharp nie tylko jedzie na urlop. Ona zabiera czytelników w pełną uroku, zagadek i herbaty przygodę, z której nie chce się wracać. Ubawiłam się setnie!
Komentarze
Prześlij komentarz