Muszę przyznać, że wciąż chętnie sięgam po młodzieżówki i książki o wampirach, ponieważ ten motyw od lat nie traci dla mnie uroku, a historie o mrocznych istotach, które zmagają się z własną naturą i codziennością, zawsze mają w sobie coś wciągającego.
Już sam pomysł na fabułę wydał mi się całkiem zmyślny. Autorka nie poszła najprostszą drogą, tylko spróbowała odświeżyć wampiryczną konwencję. I utkała sobie świat, w którym klany wampirów rządzą się pradawnymi prawami i obyczajami, a magia rodowa odgrywa ogromną rolę. To właśnie w takim środowisku dorasta Sora, która jest dziewczyną niestety nie do końca pasującą do swojej rodziny i, co gorsza, zmaga się z tajemnicą mogącą zniszczyć jej przyszłość. Trafia do Akademii Holborn, do szkoły na północy, która uczy młodych wampirów nie tylko panowania nad sobą, ale także przygotowuje ich do politycznych i rodowych zobowiązań. To w tych zimnych murach Sora poznaje nowych przyjaciół i wrogów, wikła się w konflikt klanów, a przy okazji staje przed jednym z najbardziej klasycznych, ale zawsze emocjonujących wątków, czyli przemianą uczucia od nienawiści do miłości.
To, co w tej książce najbardziej mnie ujęło, mimo że pod płaszczykiem wampirycznej opowieści znajdują się znajome schematy (akademia, rywalizacja, sekrety, zakazane uczucia), to to, że historia broni się swoim klimatem i lekkością. Daria Kwiecińska zadbała o to, by Akademia Holborn miała duszę, choć czuć mroźną aurę miejsca, atmosferę napięcia między uczniami i przyciąganie między bohaterami, które rozwija się powoli, budując emocje.
Nie jest to powieść rewolucyjna, ale zdecydowanie fajna, wciągająca opowieść, która przypomina, za co tak lubię młodzieżowe romanse fantasy. Jeśli szukacie książki lekkiej, pełnej magii, sekretów i emocjonalnych rozterek, to „Akademia Holborn. Kły” może się okazać idealnym wyborem na jesienne wieczory. Polecam zatem i zapiszę sobie w notesie, że czekam na część kolejną.
Komentarze
Prześlij komentarz