Ten tekst muszę rozpocząć cytatem z Sienkiewicza, ale nie naszego noblisty, a Kuby, wokalisty Elektrycznych Gitar, który stworzył piosenkę śpiewaną wszędzie i zwykle na zakończenie: "To już jest koniec, nie ma już nic, jesteśmy wolni, możemy iść...". Ale czy rzeczywiście tak jest? Ano nie, bo myśl o tym epickim finale, osobistym dramacie i lekcji o nadziei w obliczu rozpaczy, nie pozwala na oddech. Kac więc pozostał literacki i trudno się będzie z niego otrząsnąć.
To nie będzie lekka i przyjemna, magiczna podróż przez fascynujące uniwersum, a obraz pełen okrucieństwa, przemocy, zdrady i śmierci. I choć przez mrok przebijają się iskry miłości, przyjaźni i lojalności, to nie będzie go tyle, by odsapnąć przed ostateczną bitwą. Autorka nie upiększa rzeczywistości, a pokazuje ją w całym jej ciężarze, jednocześnie dając czytelnikom coś niezwykle cennego, czyli nadzieję. To właśnie ona jest motywem przewodnim całej serii, ukryta pod warstwami bólu i straty, wszak nadzieja to iskierka, żar, nasiono i jest zawsze obecne, nawet jeśli niewidoczne. I to ono prowadzi bohaterów przez kolejne próby.
„Niebo odsłoni się po burzy” nie jest zwykłą powieścią fantasy. To książka, która zaniepokoi tych, którym teraz w życiu jest wspaniale i są szczęśliwi, ale równocześnie pocieszy tych, którym wcale dobrze się nie układa. Historia wyrywa czytających z wygodnych pieleszy, zmusza do przeżywania całego wachlarza emocji, począwszy od miłości, poprzez gniew, żal, namiętność, aż do wyrzutów sumienia i nadziei. To powieść, która rozdziera na strzępy cal po calu, aż serce boli, a łzy pojawiają się w kącikach oczu i płyną bez końca.
Tahir nie pisze o świecie, jaki chcielibyśmy oglądać na co dzień, ale przecież on nie jest kolorowy, ponieważ trwają konflikty zbrojne, głód, ludobójstwo. I autorka pisze o życiu właśnie. O brutalnym świecie, często niesprawiedliwym, pełnym straty i tęsknoty, ale złożonym również z krótkich momentów szczęścia, które czynią całą podróż wartą przeżycia.
Dla wielu czytelników „Niebo odsłoni się po burzy” będzie czymś więcej niż kolejną książką fantasy. Będzie przeżyciem, które trudno zakończyć. Ostatnia strona powieści wcale nie przynosi ulgi, raczej wymaga, by się z tego otrząsnąć, by przemyśleć to, co się wydarzyło. Autorka zamyka cykl, nie zostawiając złudzeń: to koniec historii, koniec pewnej podróży, bowiem każda historia ma swój kres.
Książka staje się więc nie tylko opowieścią o bohaterach, ale także o samym czytelniku. Zmusza do refleksji nad własnym życiem, nad stratami, nad nadzieją i nad tym, jak radzimy sobie z bólem.
To powieść, która wymyka się prostym klasyfikacjom. To epicki finał sagi fantasy, dramat o żałobie i stracie, lekcja o lojalności i miłości oraz opowieść o nadziei, która przychodzi w najciemniejszych chwilach. Sabaa Tahir stworzyła historię, która nie tylko porywa, ale i rani, a mimo to daje ukojenie. To książka, którą trudno odłożyć i o której trudno zapomnieć. Książka, która zostaje w sercu, nawet jeśli rozdziera je na strzępy.
Komentarze
Prześlij komentarz