Przejdź do głównej zawartości

Iga Daniszewska – No one needs to know

Pierwsza miłość ma w sobie coś magicznego. To moment, kiedy serce bije szybciej, w żyłach buzują hormony, a świat wydaje się piękniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Każdy uśmiech, spojrzenie czy dotyk unoszą człowieka ponad codzienność i sprawiają, że czuje się pewien rodzaj niezwyciężenia. Nic więc dziwnego, że wspomnienie tej pierwszej miłości zostaje na zawsze, czasem jako piękny sen, a czasem jako rana, która nie chce się zagoić.



Właśnie o tej niezwykłej sile uczuć pisze Iga Daniszewska i wrzuca w wir czułości i buzujących uczuć główną bohaterkę, Nelie. Kobieta wydaje się mieć swoje życie pod kontrolą, ponieważ ma studia, pracę, powoli buduje dorosłe, odpowiedzialne życie. Wszystko układa się spokojnie i przewidywalnie do chwili, gdy do miasta wraca Hunter, jej pierwsza miłość. To uczucie miało być już tylko wspomnieniem, a jednak serce nie zapomina tak łatwo. Ich ponowne spotkanie to eksplozja emocji. Dawne uczucia wracają ze zdwojoną siłą, a sytuacja staje się jeszcze trudniejsza, gdy Hunter zaczyna pojawiać się w jej życiu niemal na co dzień. Uniknięcie go staje się niemożliwe, a próba zapanowania nad sercem przypomina walkę z samą sobą.

Ta historia przypomniała mi o znanym powiedzeniu „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”. Nelie już raz doświadczyła, jak bolesna potrafi być miłość do Huntera. Wie, że kiedyś to uczucie złamało jej serce. A jednak emocje nie poddają się rozumowi. Spotkanie po latach stawia przed nią pytanie: czy można dać drugą szansę komuś, kto raz zranił? Czy warto ryzykować ponowne cierpienie dla uczuć, które nigdy tak naprawdę nie zgasły?

Jest to opowieść o sile pierwszej miłości, tej, która potrafi unieść w niebo, ale też zrzucić na samo dno. To książka o tęsknocie, pokusie i o sercu, które wciąż potrafi kochać, nawet jeśli wcześniej zostało złamane.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Aleksandra Pakuła – Lekcja hiszpańskiego

 Mój cykl na romanse trwa w najlepsze. Od kilku dni trafiam na te, które aż chciało się czytać, bo napisane były ładnie i nie raniły oczu. Dziś o jednym z nich. Nie to, że będę słodziła i opowiadała, że och i, że ach, ale wielu minusów w niej nie było. Była za to bardzo fajna historia i całkiem sprytnie poplątana fabuła. Historia Adrianny to książkowy przykład kobiety krzywdzonej przez męża, wielokrotnie bitej, poniżanej i wykańczanej psychicznie. Odejście od męża-kata to najlepsza decyzja w jej życiu, ale niestety nie kończy się happy endem. Jej mąż, wzięty prawnik, człowiek z wieloma znajomościami w branży, nie daje kobiecie odejść od niego bezboleśnie. Sąd zasądza na jego rzecz alimenty, które kobieta musi spłacać w comiesięcznych transzach, przez co traci niemal wszystko na co pracowała, łącznie z ukochanym salonem piękności. Pomocy udziela jej wujek, który w Hiszpanii prowadzi dobrze prosperującą restaurację. Dziewczyna pozostawia w Polsce swoją córkę i wyjeżdża na kilka miesi...