Przejdź do głównej zawartości

Alex Bellos – Przemyśl to

 Jestem osobą, która lubi wierzyć, że ma całkiem bystry umysł. W końcu rozwiązałam kiedyś zadanie zapałkowe na matmie, to jestem mistrzyni, prawda? Byłam wówczas z siebie nieprzyzwoicie dumna i nawet pokusiłam się o rozwiązanie słynnej zagadki z dwoma pociągami, na której nomen omen poległam z kretesem. A potem na długo porzuciłam mózgowe zagadki, by przypadkiem trafić na ten zbiór... i okazało się, że sprytna to ja jestem w drugą stronę.



Ta książka wygląda niepozornie, ot, zbiór zagadek, ale bynajmniej nie jest to formie nudnych krzyżówek czy działań matematycznych. Autor urządził mojemu mózgowi coś na kształt psychologicznego escape roomu, w którym drzwi są niby otwarte, a i tak ciągle wchodziłam w ścianę, a szare komórki kotłowały się i kotłowały.

Każda z  tych, bagatela siedemdziesięciu łamigłówek zaczyna się niewinnie, np. „Który kubek ma więcej wody?”, „która droga jest krótsza?”, „ile razy możesz złożyć kartkę papieru na pół?”. Odpowiedź wydaje się oczywista, więc pędziłam z odpowiedzią pewna siebie jak Einstein na dopingu. I szybko się okazywało się, że jednak racji nie miałam. Ego zrobiło potrójną arabeskę, wywinęło potrójnego aksla i z łoskotem gruchnęło o ziemię. Zaczęłam wtedy podejrzewać, że własny mózg mnie sabotuje i razem z neuronami urządzili spisek.

Spokojnie, tak tylko tu gadam, bo ta książka nie ma na celu upokorzyć, tylko poprowadzić przez świat iluzji, paradoksów i psychologicznych pułapek z takim wdziękiem, że nawet jeśli trzeci raz uda się nabrać, to robisz to z uśmiechem. To trochę jak oglądanie dobrego magika; wiesz, że cię oszukuje, ale i tak dajesz się nabrać, bo zabawa jest zbyt dobra, by się obrażać.

Najlepiej czyta się tę książkę w towarzystwie, przy kawie, ciachu albo herbacie. Bo nie ma nic piękniejszego niż wspólne przekonanie, że tym razem na pewno się uda. A często jest zupełnie odwrotnie. Ludzki mózg jest zarówno genialny, jak i rozkosznie głupi. Ta książka to cudowna rozrywka i inteligentne zadania. Bardzo polecam!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...