Maciej Siembieda od lat pozostaje jednym z najważniejszych i najciekawszych polskich autorów współczesnych, a jego powieści to precyzyjnie skonstruowane światy, w których fikcja splata się z historią z iście reporterską dokładnością. Siembieda jest mistrzem opowieści o tym, co w Polsce brzydkie, zapomniane i trudne do przyjęcia. Nie waha się rozgrzebywać ran, które nigdy się nie zabliźniły, ani tykać pamięci, która nie daje spokoju. Jego skrupulatność w budowaniu skomplikowanej, a zarazem głęboko osadzonej w faktach fabuły sprawia, że każda książka jest literackim przeżyciem.
Siembieda sięga po motywy jeszcze starsze niż historia, które są zakorzenione w mitach, ludowych opowieściach i nieustępliwej ludzkiej naturze. W świętokrzyskich lasach, w cieniu Łysej Góry, dwa rody od pokoleń toczą wojnę, której nikt już nie potrafi zakończyć. Kończakowie i Cebrzynowie pielęgnują nienawiść, jakby była dziedzicznym obowiązkiem, a honor znaczy tu więcej niż życie.
Trzeba przyznać, że jest to powieść niewygodna w odbiorze, ale też niepokojąco wspaniała, doskonale dopracowana pod względem fabularnym i historycznym. Siembieda z bezbłędnym wyczuciem tka opowieść i wiedzie czytelnika przez historię, wskazując jak cienka jest granica między lojalnością a przekleństwem oraz między pamięcią a obsesją.
Wydaje się, jakby czas się zatrzymał, honor znaczył więcej niż życie, bo przecież przysięgi składane ojcom są wieczne, a śmierć jest tylko kolejnym aktem w niekończącym się dramacie. Bohaterowie Siembiedy są twardzi jak z kamienia, do tego nieustępliwi i często milczący, ale w ich sercach tli się coś na kształt tragicznej świadomości. Wiedzą, że trwają w błędnym kole zemsty, lecz nie potrafią się z niego wyrwać.
Napisałam wcześniej, że „Gołoborze” jest powieścią niewygodną w odbiorze. Mam tu na myśli to, że ona zmusza do spojrzenia w oczy własnym demonom, tam gdzie przemoc rodzi się nie tylko z nienawiści, ale i z poczucia obowiązku; że lojalność wobec przeszłości potrafi być przekleństwem. Autor z chirurgiczną precyzją opisuje mechanizm dziedziczonego gniewu, ten sam, który przez wieki kształtował polską historię.
Od strony fabularnej książka jest dopracowana niemal do perfekcji. Narracja pulsuje napięciem, każde słowo ma wagę, a każdy zwrot akcji swoje uzasadnienie. Historyczne tło nie jest tu dekoracją, lecz kręgosłupem opowieści, dzięki któremu fikcja nabiera wiarygodności i głębi. Jest to literatura na granicy mitu i realizmu, brutalna i poetycka zarazem. Nie daje ukojenia, ale pozostawia w czytelniku ślad dość szorstki, kamienny, jak świętokrzyskie zbocza, które są niemym świadkiem ludzkich dramatów.
To niepokojąco wspaniała, gęsta od emocji i symboli powieść. Jest to też doskonały przykład na to, że polska literatura współczesna wciąż potrafi mówić o rzeczach ostatecznych z rozmachem, pasją i artystyczną dyscypliną. To książka, którą się nie tylko czyta. To książka, którą się przeżywa.

Komentarze
Prześlij komentarz