Przejdź do głównej zawartości

Ken Follett – Krąg czasu

 Ken Follett to mistrz-gawędziarz, piewca historii okutanej w najpyszniejsze fabularne szaty. Artysta słowa i fabuły skomplikowanej. Jedni go kochają, inni wprost przeciwnie, ale u każdego czytelnika pozostawia ślad i o jego książkach pamięta się zawsze.



W świecie Folletta nie ma królów ani miast, nie ma jeszcze pisma ani broni z brązu. Jest tylko człowiek i ziemia, która żywi, ale też zabija, a Seft, bohater powieści to prosty kopacz krzemienia, przemierzający Wielkie Równiny w poszukiwaniu szczęścia, które zawsze znajduje się gdzieś dalej, za horyzontem. Mężczyzna chce sprzedać kamień, odnaleźć ukochaną i może po raz pierwszy uwierzyć, że jego życie może być czymś więcej niż tylko trudem dnia. Na jego drodze pojawia się Joia, kapłanka, marzycielka, wizjonerka. To ona widzi dalej niż inni. Pragnie wznieść kamienny krąg, pomnik zbudowany przez zwaśnione plemiona, który połączy ludzi i zatrzyma w kamieniu rytm słońca. To marzenie wydaje się nierealne, ale właśnie dlatego staje się początkiem cywilizacji.

Follett nie idealizuje prehistorii. W jego opowieści nie brakuje głodu, przemocy i lęku. Krąg, który miał łączyć, staje się przyczyną sporów i wojen. A akt tworzenia rodzi się z bólu i wspólnota nie powstaje z miłości, lecz z konieczności. Jednak właśnie z tej konieczności wyrasta coś niezwykle ludzkiego, czyli wiara w sens życia. 

Stonehenge stoi do dziś, tworząc milczący pomnik ludzkiej odwagi i pychy. Follett ożywia to milczenie, nadając mu ludzkie twarze, imiona, emocje. Dzięki temu „Krąg czasu” staje się nie tylko powieścią historyczną, lecz także przypowieścią o pamięci. Bo zanim człowiek nauczył się pisać, próbował coś powiedzieć gestem, kamieniem i ofiarą.

Follett potrafi pięknie bajać, a tutaj przepycha zgrabnie historię człowieka i jego nieustannej próby nadania sensu światu. Nie opowiada o przeszłości po to, by ją odtworzyć, lecz po to, by ją zrozumieć, bowiem wciąż jesteśmy ludźmi takimi samymi jak bohaterowie jego powieści, często zagubieni, pełni lęku, a jednocześnie gotowi wznosić swoje własne kręgi z miłości, wiary i nadziei.

Ta powieść, to kolejna historyczna przygoda, którą autor przygotował z niezwykłym pietyzmem. Jak zwykle przygotował się doskonale. Zbadał dokładnie epokę, przeanalizował, wyciągnął wnioski i na podstawie własnych badań stworzył arcyciekawą treść. Polecam najgoręcej! 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...