Przejdź do głównej zawartości

Jane Austen – Perswazje

 Jedyna w swoim rodzaju, pisząca kwieciście, pięknie i trafiająca do wszystkich niewieścich serc. Pisarka ponadczasowa, kobieta wyprzedzająca swoje czasy o kilkadziesiąt lat – Jane Austen. Teraz mówiono by o niej feministka, która opowiada o kobietach w sposób niezwykle lotny i naturalny, kiedyś traktowano ją jako powieściopisarkę dla dam. Dopiero po śmierci wydano książki pod jej prawdziwym nazwiskiem, wcześniej podpisywano je jako dzieła "pewnej damy". Dziś o "Perswazjach".



Ta snująca się odrobinę opowieść o Anne Elliot, wyjątkowej kobiecie kochającej przez całe swoje życie jednego mężczyznę, to doskonały przykład na to, jak ogromny wpływ na decyzję jednostki ma rodzina i przyjaciele. Jak mocno oddziałują wskazówki i perswazje na szczęście lub jego brak w przyszłości. A o ponadczasowości tej lektury świadczy fakt, że takie rzeczy zdarzają się do tej pory. Może zmienił się anturaż, ale nie ludzka mentalność.

To wspaniała, klasyczna opowieść o utracie miłości, poczuciu obowiązku i kobiecie o słabym charakterze, pozwalającej manipulować sobą dowolnie i wykorzystywać niemal w każdej dziedzinie życia. 

Jane Austen to doskonała obserwatorka. Bardzo sprawnie wychwytywała wszystkie ludzkie przywary, by potem elegancko wpleść je w fabułę. Nie narzuca jednak czytelnikowi swoich racji. Pozwala poznawać bohaterów, krążyć wokół nich i przedstawiać  ich w taki sposób, by czytelnik albo je docenił, albo serdecznie znienawidził.

Ta książka jest wspaniała. Napisana przepięknie, z olbrzymią kulturą i polotem. Czytanie jej, sprawi ogromną przyjemność wszystkim miłośnikom dobrej, klasycznej literatury.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn