Bardzo lubię, kiedy w książkach kryminalnych, seryjny morderca zostawia po sobie podpis. Niesie to zawsze wtedy obietnicę smacznej zagadki i daje poczucie pewności, że gdzieś pomiędzy akapitami autorka lub autor da pewną wskazówkę, która naprowadzi na ślad okrutnika. No i tutaj nie było inaczej. A co nowego o D.D. Warren?
Ano, wszystko się komplikuje, bo ktoś szanowną panią detektywkę zrzuca ze schodów i w wyniku solidnego uderzenia kobieta traci pamięć. A ponieważ rzecz miała miejsce na terenie gdzie dokonano zbrodni, możliwe jest, że D.D. widziała mordercę. A ten, obrał ją sobie za cel i planuje zabójstwa na szeroką skalę.
Na Lisę Gardner zawsze można liczyć. Jej thrillery zawsze trzymają w napięciu i rzadko kiedy można odgadnąć kto jest mordercą. Gdyby ktoś bardzo chciał pomarudzić, to pewnie przyczepiłby się do tego, że czasem są schematyczne i ta forma czasem wkrada się do jej powieści. Mnie to nie przeszkadza, ponieważ wątki prowadzone są w sposób niezwykle inteligentny i potrafią zmylić w najmniej spodziewanym momencie.
Autorka posiada niebywałą lekkość w budowaniu napięcia. Zręcznie nim lawiruje, nie pozwala czytelnikowi odetchnąć i napina tę cięciwę do granic możliwości, dzięki czemu trudno jest odłożyć książkę. A potrzeba czytania jest tak silna, że kolejne strony uciekają w mgnieniu oka i historia kończy się szybciej niż założyliśmy.
Jeśli ktoś zna twórczość autorki, to namawiać do czytania nie muszę. Jeśli jednak nigdy nie miał przyjemności, to serdecznie polecam! Można zacząć czytać od początku i powoli poznawać bohaterów, ale można też zacząć w dowolnym momencie.
Komentarze
Prześlij komentarz