Przejdź do głównej zawartości

Paulina Hendel – Demon

 Wielbiciele przygód, słowiańskich stworów i skomplikowanych zagadek powinni znać cykl o Zapomnianej księdze Pauliny Hendel, jeśli tak nie jest, to radzę nadrobić, bo omija Was potężna dawka emocji. To już piąty tom cyklu, ale wiatr zmian wieje mocno i przynosi ze sobą iście diabelskie czasy, a żeby stoczyć walkę o przetrwanie należy mieć wiele sił i wsparcie przyjaciół.



Gdybym użyła kolokwializmu, powiedziałabym, że po lekturze wyrwało mnie z laczków i trzepnęło po głowie. Takie to było zakończenie! Po kilku tysiącach przeczytanych stron, wielu bohaterach i antybohaterach, stworach, bóstwach i niezliczonych przygodach, autorka wszystko ładnie zakończyła. Zadbała o to, by każdy wątek został zamknięty, pewne sprawy zostały rozwiązane i czytelnik miał satysfakcję z finiszu.

Niebywała lekkość z jaką autorka przedstawiła tu swoje historie wpływa na odbiór tej serii. Zachwyci się nią bowiem i młodziutki nastolatek/nastolatka i dorosły człowiek, który mimo życiowych obowiązków lubi uciec na kilka chwil do innego, ciekawszego, choć może bardziej niebezpiecznego świata. 

Trzeba przyznać, że paulina Hendel zna się na rzeczy. Nie tylko genialnie rozpisała fabułę i doskonale zbudowała swoich bohaterów, ale też utkała niesztampową historię, którą czyta się jednym tchem. Mamy tu ukazane nie tylko problemy związane z okresem dorastania,  ale też poważne kłopoty, których źródłem są dorośli. Autorka porusza kilka istotnych kwestii dotyczących rodzicielstwa, poczucia odpowiedzialności i miłości, ale robi to w tak zawoalowany sposób, że ni brzmi pouczająco ani moralizatorsko. Wskazuje jedynie drogę i kieruje myśli w odpowiednie miejsce.

Zanurzcie się w tym pięknym, choć skomplikowanym uniwersum i dajcie sie porwać przygodzie! Bardzo polecam!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn