Przejdź do głównej zawartości

Michał Śmielak – Postrach

 Po przeczytaniu kilku kryminałów autorstwa Michała Śmielaka, rzeczą naturalną stał się fakt, że każdą kolejną książkę czytam bez zastanowienia i nadaję jej czytelniczy priorytet. Dawno bowiem, nie trafiłam na pisarza równie pomysłowego, lotnego i dowcipnego. Pytanie tylko, czy i tym razem autor sprostał zadaniu? Idąc więc tokiem rozumowania klasyków, rzec mogę jedynie: jeszcze jak!



Tym razem rzecz dzieje się w Warszawie. Śledztwo, które toczy się zawzięcie od dłuższego czasu, dotyczy tajemniczych porwań nastolatek i prób złapania mężczyzny, którego znakiem rozpoznawczym jest koszulka z napisem "POSTRACH". Mimo, że człowiek ten trafia za kraty, to udaje mu się uciec i uskuteczniać kolejne zbrodnie.

Wydawać by się mogło, że Śmielak skorzystał tutaj ze schematu, który w łatwy sposób poprowadzi czytelnika po nitce do kłębka i pozwoli na szybsze rozwiązanie zagadki. Jednak w znany sobie tylko sposób, historię pogmatwał, przetasował ustawienia i zwiódł wszystkich na manowce, stawiając na nieoczywiste i niebanalne zakończenie.

Autor nadal zachwyca stylem, doskonałym poczuciem humoru i znajomością tajników prowadzenia śledztwa. Zagłębia się w nie z pieczołowitością i próżno tu szukać wpadek czy niepasujących do siebie elementów. Ta niemalże katorżnicza praca przygotowawcza, wyczuwalna jest w każdym rozdziale i wiele wnosi do fabuły.

"Postrach" to nie tylko świeży i inteligentny kryminał, ale też cały wachlarz różnych osobowości, które w całej sprawie odgrywają mniejszą lub większą rolę. Bohaterowie to ludzie z krwi i kości. Rzutcy, swojscy, popełniający błędy. Nie ma tu miejsca na idealizm czy superbohaterów rodem z Marvela. Tu są ludzie, z którymi moglibyśmy się minąć na ulicy lub spotykamy ich w realnym świecie.

To doskonała porcja polskich, kryminalnych zagadek, których nie powstydziliby się zagraniczni śledczy. Ci jednak, jednego mogą nam pozazdrościć – Gleby, najbardziej pyskatej, używającej ironicznych i sarkastycznych odzywek, inteligentnej śledczej!

Polecam najgoręcej!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...