Przejdź do głównej zawartości

Stephen King – Baśniowa opowieść

 Z królem nad literackimi królami jest tak, że cały czas pisze i wydaje regularnie od wielu lat. I mimo, że tworzy nierówno, to jednak fani ciągną do niego jak ćmy do światła i pochłaniają to, co wyjdzie spod jego pióra, w dwie, najwyżej trzy noce. I odwdzięcza się im czasem autor, wypuszczając ze swoich rąk niemalże powieść idealną, do której potem wraca się z olbrzymią przyjemnością.



Siedemnastoletni Charlie wydaje się być normalnym nastolatkiem, jednak jest chłopcem po przejściach. Jego mama ginie w wypadku, a ojciec coraz częściej szuka otuchy w alkoholu. Chłopak ma dość swojego życia, ciągłego strachu o to co będzie dalej i w przypływie rozpaczy obiecuje bliżej nieokreślonemu komuś, że zrobi wszystko, żeby jego ojciec przestał pić. Tak się staje, a tajemne moce same wyciągają do Charliego ręce po zapłatę.

King lubuje się w wielostronicowych opisach. Zawsze był w tej kwestii skrupulatny i tutaj nie jest inaczej. Z rozmysłem i w swoim stylu wprowadza czytelnika do historii, nadając tej nudnej początkowo opowieści odrobiny pieprzu i przedstawia ją w sposób różnorodny. Początkowo więc czytelnik myśli, że ma do czynienia ze swego rodzaju książką obyczajową, która wkrótce przeistacza się w przygodówkę, powieść grozy i opowieść fantastyczną w jednym. Można by więc ją śmiało nazwać baśnią z morałem, może mało optymistyczną i przerażającą, ale jednak baśnią.

Ta wielostronicowa historia o przyrzeczeniu sobie pewnych rzeczy i dotrzymywaniu danego sobie słowa, daje nadzieję, że honor jest jeszcze coś wart w tych szalonych czasach i warto byłoby się nad tym zagadnieniem głębiej pochylić. To też opowieść o nieprawdopodobnej sile przyjaźni, mądrości życiowej i charakterach ludzkich, które nie zawsze są oczywiste.

Nie skłamię mówiąc, że autor jest w doskonałej formie. Mimo potężnego dorobku literackiego i wielu wydanych książek, wciąż podąża za czytelnikami. Doskonale odnajduje się w popkulturze i kpi ze swojego wieku udowadniając, że wiek to tylko liczba i w życiu liczy się wyobraźnia.

Wspaniała, magiczna i pyszna powieść!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn