Przejdź do głównej zawartości

Charlotte Mils – Gorąca zagrywka

 Zacząć książkę od drugiego tomu można. Czemu nie. Ale nie jesteś w stanie wtedy wyczuć bohaterów i  ich zrozumieć. Żeby więc mieć szersze pole manewru, zanim przeczytałam tę część, wróciłam do pierwszej, ponieważ nie sprawdziłam wcześniej, że to drugi tom.



Dalsze losy Emily i Marcusa wcale nie jawią się w jasnych barwach. Problemy czają się tuż za rogiem i w najmniej spodziewanym momencie uderzą z całą siłą. Oczywiście, wszystko odbija się na bohaterach, ich trudnym związku pełnym nieufności i rodzinie, która bez względu na wszystko, jest tym dwojgu bardzo oddana.

Czytając tę książkę, zastanawiałam się czy była mi ona potrzebna do życia. Otóż, nie, ale czytanie romansów to moje guilty pleasure i bardzo lubię zanurzyć się w czyimś życiu i razem z nim/nią przeżywać romantyczne uniesienia. Nie zawsze jednak trafię na książkę, która napisana jest ładnie. Tej bardzo daleko do tego. Napisana jest nierówno, trochę niedokładnie, z pominięciem wielu wątków i odnosiłam wrażenie jakby autorka nie wiedziała, w którą stronę popchnąć akcję. Wszystkie ważne aspekty tej powieści potraktowano tutaj nieco po macoszemu. Akcja nie wynikała z poprzednich scen, tylko nagle coś się pojawiało, a dopiero później wyjaśniano co i po co się wydarzyło, powodując u mnie niemałą konsternację.

Gdyby nie pierwsza część książki, nie wiedziałabym nic o Emily i Marcusie. Brakowało mi przypomnienia ich sylwetek, nakreślenia ich charakterów lub przypomnienia tego kim byli i jak to się stało, że są w takim a nie innym miejscu. 

Niestety, niektóre dialogi też kulały i nie wnosiły niczego nowego do fabuły. Ot, wtrącano je od czasu do czasu, by lżej się czytało. Stanowiły mniej więcej połowę tego, co było fajnie i zgrabnie zilustrowane rozmową.

Muszę przyznać, że tę powieść czytało się dość szybko. To taka propozycja na jedno posiedzenie, kilka wieczornych godzin i po sprawie. Jeśli lubicie romanse, w których porywająca fabuła nie gra pierwszych skrzypiec i wolicie czytać o tym, co dzieje się pomiędzy bohaterami, to się nie zawiedziecie. Osobom, które czerpią przyjemność z kwiecistych zwrotów i zdań złożonych oraz  delikatnych niczym muśnięcie skrzydeł motyla miłosnych wyznań  nie polecam, bo tego tutaj nie znajdziecie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn