Przejdź do głównej zawartości

Czekaj na mnie tutaj – Kathinka Engel

 Po wielu tygodniach posuchy i trafianiu w słabe romanse niczym kulą w płot, wreszcie udało mi się przeczytać książkę kompletną, szalenie wzruszającą i na wskroś uroczą. A, że czuję się ukontentowana i bardzo szczęśliwa, toteż kilka słów Wam o niej opowiem.



Powieść traktuje o dwojgu młodych ludzi u progu dorosłego życia. Zelda jest córką bogatych i wpływowych ludzi, dla których ważne są konwenanse i życie na wysokim poziomie. Dziewczyna jednak,  nie zgadza się z tego typu rzeczami i stara się żyć własnym życiem, narażając na szwank i tak nadszarpnięte stosunki z rodziną. Malik jest mężczyzną, który po wyjściu z więzienia stara się stanąć na nogi, rozpoczyna pracę jako kucharz. Pochodzi z wielodzietnej, ubogiej rodziny, dla której najważniejsza jest miłość i wsparcie. Tych dwoje ludzi, z różnych światów, o bardzo różnych temperamentach i światopoglądzie spotyka się i zakochuje. Ale ta świeża, piękna i gorąca miłość zostanie wystawiona na próbę.

Ależ to była przyjemność. Dawno nie czytałam tak ładnej i kompletnej historii, której niczego nie brakowało. Wszystko się tu zgadzało. Dokładnie przemyślana historia, fajne i nienudne dialogi i bohaterowie z krwi i kości. 

Jednak najważniejsze i najpiękniejsze w tej powieści, to relacja pomiędzy Zeldą a Malikiem. Wspaniała, szalenie romantyczna i wysublimowana. Przepełniona szeptami, skradzionymi pocałunkami i wciąż rosnącym napięciem i niegasnącym pożądaniem. Cała ta romantyczna otoczka, ukwiecona została wzajemnym zrozumieniem, zwróceniem uwagi na poczucie własnej wartości i rodzącą się powoli miłością, która jest najczystszym i najpiękniejszym doświadczeniem w życiu głównych bohaterów. 

Poza cudowną historią miłosną i pięknie opisanymi scenami łóżkowymi, autorka postawiła też na poruszenie ważnych spraw. Dużo tu o podziale klasowym, rasizmie i niesprawiedliwości społecznej. Nie są to tylko infantylne wspominki, a kompletne i wyczerpujące opisy problemów XXI wieku.

Polecam serdecznie i z czystym sumieniem. Czytajcie i zachwyćcie się tą książką tak jak ja.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...