Ech, dziwne to uczucie było, kiedy skończyłam czytać Ukochanego pacjenta. Niby lektura minęła szybko i bezproblemowo, ale jednak przetarmosiła mnie dość mocno po niedopracowanej fabule i nie wiem w jakich kategoriach mam ją teraz rozpatrywać. Niemniej jednak, spróbuję.
Mamy tu przykład szalenie modnego ostatnio romansu mafijnego, w którym udział biorą: Luiza – chirurżka w dobrze prosperującym szpitalu, oraz mafiozo Leo – bezwzględny i niebezpieczny człowiek, któremu niestraszne bijatyki, szeroko rozumiany przemyt czy strzelanka. Tych dwoje przyciąga jakaś niewidzialna siła i dzika, gorąca namiętność.
Cóż można powiedzieć o tej książce dobrego? Ano to, że to nie jest lektura wymagająca i fajnie się przy niej odpoczywa, jeśli nie przeszkadzają czytelniczce pewne niedociągnięcia fabularne. Bo jednym z zarzutów, które mogę tu wystosować, to bylejakość w budowaniu postaci, pobieżne i niedokładne opisy bohaterów, zachowań których nie można w żaden sposób wytłumaczyć. Trudno pogodzić się z ich decyzjami, które nie są poparte żadnymi sensownymi argumentami, owiane są tajemnicą bez szans na wyjaśnienie.
Taka jest cała ta historia. Trochę kuriozalna (nie wyobrażam sobie, że lekarka urywa się z dyżuru ot tak i nie ponosi przy tym konsekwencji), trochę zabawna (wyjeżdżam nagle, nikomu nic nie mówię i nikt mnie nie szuka, ba, rodzina doskonale wszystko rozumie) i czasem mocno chaotyczna. Trudno połączyć pewne fakty, zachowania i elementy, które pojawiają się nagle i bez sensownego wyjaśnienia. Ja rozumiem, że to fikcja literacka, ale lubię, kiedy jest napisana logicznie i ładnie składa się w całość. W tej książce tego nie ma.
Trudno jest chyba napisać logiczny i i ładnie napisany romans mafijny, który pochłonie bez reszty i zaciekawi. Niestety gorące sceny seksu to nie najważniejsza część powieści i muszę szukać dalej. Może na taką właśnie książkę kiedyś trafię.
Komentarze
Prześlij komentarz