Przejdź do głównej zawartości

Kwietniowe deszcze, słońce sierpniowe – Izabela Skrzypiec-Dagnan

 Często odnoszę wrażenie, że w powieściach obyczajowych było już wszystko i bardzo trudno jest mnie zaskoczyć. Całe szczęście, czasem trafi mi się naprawdę solidna powieść z tego nurtu i ja się wtedy bardzo cieszę z lektury i przeżywam ją całym sercem. A proszę mi uwierzyć, że ta książka zasypie Państwa miriadą emocji i nie dopuści do nudy.



Tina pragnie nowości w swoim życiu. A, że właśnie trafia się ku temu okazja, toteż korzysta z niej skwapliwie, wyjeżdża w Beskidy do domu swojej zmarłej cioci i... zostaje tam na dłużej. A to, co tam odkrywa na zawsze zmienia ją i jej życie.

Czytanie tej książki było bardzo miłym doświadczeniem. Napisana jest wyjątkowo ładnie. Mnóstwo tu opisów, które pięknie wprowadzają czytelnika w fabułę, a ta z kolei dobrze jest zilustrowana przemyślanymi dialogami. Wszystko się tu zgadza. Postaci są solidnie skonstruowane, nie byle jakie, ale  wielowymiarowe i ludzkie, z całym bagażem doświadczeń, które udało im się zgromadzić w czasie swojego życia.

To nie jest zwykła opowiastka o poszukującej szczęścia kobiecie, ale złożona i wyczerpująca emocjonalnie podróż po ludzkiej duszy. Psychicznie zmęczonej, umordowanej chorobą, połamanej, ale pięknej, artystycznej i szalenie pogubionej. 

Ta książka zapewni czytelnikowi mnóstwo emocji. Ale nie będą to tylko duszne i ciężkie doświadczenia psychologiczne, choć na nie też jest miejsce, ale w dużej mierze zabawne, życiowe opowieści o wszystkim czego doświadcza człowiek.

Polecam tę niezwykle interesującą książkę. Mądrą, wielopoziomową, składającą się z kilku warstw i elementów, które z biegiem historii układają się w zgrabną całość. Poczytajcie!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn