Przejdź do głównej zawartości

Adam Faber – Raz wiedźmie śmierć

 Raz wiedźmie śmierć – brzmi złowieszczo, prawda? Jednak, droga młodzieży, oprócz kilku scen grozy, przed Wami wspaniała przygodowa opowieść, pełna zwrotów akcji i nietuzinkowych bohaterów. Kto zna pióro Adama Fabera, ten wie czego się spodziewać, reszta czytelników będzie miała niespodziankę.



Ta niezwykła wiedźmia podróż rozpoczyna się w jednym z domów zamieszkałych przez czarownice. Początkowo czytelnik odnosi nieodparte wrażenie, że oto wszedł do domu Wesleyów, w którym naczynia same się myją, domownicy teleportują się z byle powodu i mają coś w rodzaju różdżki  athame, czyli sztylet do przesyłania energii magicznej. Po chwili jednak, okazuje się, że opowieść nie ma nic poza tym wspólnego z potterowskim światem magicznym i jest to iście polska opowieść.

To była naprawdę wspaniała, magiczna podróż. Wewnątrz tej kolorowej okładki kryje się niesztampowa historia, która zachwyca, trzyma w napięciu i bawi. Przepełniona jest przygodami, intrygami i niedopowiedzeniami, doprawiona solidną porcją humoru i przypieczętowana zagadką kryminalną. Wszystko to, tak cudownie zmiksowane i podane niczym pyszne danie, sprawia, że trudno się odkleić od tej lektury.

Faber duży nacisk kładzie na postaci, a te są wspaniałe i niejednoznaczne. Każda z nich jest inna, wyróżnia się na tle innych, zachwyca i sprawia, że chce się ją polubić. Mimo, że każdy z bohaterów wart jest uwagi, to jednak moje serce skradła babcia, która jest najbardziej krnąbrną, pyskatą i oryginalną postacią tej powieści. 

Nie tylko historia i bohaterowie zasługują na uwagę. Warto też pochwalić fajne, mięsiste dialogi, które są płynne, przepełnione ripostami i ilustrujące doskonale każda scenę. A dobre dialogi to coś, czego coraz mniej w tego typu powieściach. Całe szczęście, Faberowi wyszło to doskonale.

Moi drodzy, to książka raczej młodzieżowa i raczej młode pokolenie się w tej historii odnajdzie. Ale jeśli ktoś skończył lat naście dawno temu, ale duchem cały czas tkwi w tym okresie, lub po prostu zechce się rozerwać i przypomnieć przygody, to musi koniecznie sięgnąć po tę książkę. Setna zabawa gwarantowana!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn