Przejdź do głównej zawartości

Katarzyna Grabowska – W imię zemsty

 Po raz kolejny zaglądam w niebezpieczne rejony powieści mafijnych z wątkiem romantycznym w tle. Tym razem jednak, zamiast wycierać szczypiące od grafomanii oczy, mrugam z ukontentowaniem i lekkim niedowierzaniem, zadając sobie pytane: Czyżby w wielkim erotyczno-mafijnym tyglu zakipiało? Na to, moi drodzy wygląda. Wśród miałkich i mało logicznych powieści wylądował pierwszy tom serii "Gorszy syn", który niezaprzeczalnie odstaje od reszty. I bardzo dobrze. Bardzo, bardzo dobrze!



Początkowo fabuła nie jest zaskakująca, dopiero potem nabiera tempa i zmienia się w oryginalną i ciekawą opowieść. Wiemy, że mamy do czynienia z drugim synem mafioza, że głównemu bohaterowi daleko do czynienia ekstremalnego zła i prowadzenia szemranych interesów. Wiadomo też, że jest to człowiek empatyczny, kipiący emocjami, ale równocześnie szalenie wrażliwy i może, kolokwialnie mówiąc pierdołowaty. Jednak z biegiem czasu, kolejnych scen i rozkręcania się akcji, okazuje się, że Igor nie jest wcale taki, jakim go ma widzieć czytelnik. Obserwujemy więc jego przemianę i czekamy na kulminację.

W pierwszym tomie serii mamy przedstawiony obraz mafii ukraińskiej, która nie liczy się z nikim ani z niczym, mowa tu o szerokim wachlarzu działań przestępczych, podejrzanych konotacjach i potężnych wpływach. Autorka nie przebiera w słowach, nie ugładza na siłę potwornego oblicza mafii, nie koloryzuje i nie gloryfikuje. Wskazuje jak jest i potrafi tę hierarchię dokładnie rozpisać.

Świetnie radzi sobie z intrygami, które niebezpiecznie wiją się wokół bohaterów. Fascynuje opowieścią i karmi obietnicą wyjaśnienia pewnych niuansów, które początkowo są zagmatwanie niczym najlepsza zagadka kryminalna. 

Jeśli zaś chodzi o sceny łóżkowe, to owszem, są, ale nie jest to niemal namacalne przedstawienie aktu współżycia, przepełnione idiotycznymi i dosadnymi słowami, a po prostu ładnie opisane zbliżenie. Bez pruderii, ale też bez dziwnych określeń i z pominięciem niesmacznych i niepotrzebnych treści. Kasia Grabowska nie sprowadziła seksu do parteru. Wspięła się wyżej i zagwarantowała bardzo przyjemne zdania, przy których nie trzeba wzdychać z zażenowania.

To dopiero pierwszy tom, a dzieje się tu tak dużo i tak intensywnie, że z przyjemnością poczekam na tom drugi, bo ten jest jak zbyt małe ciastko. Pyszne, dobrze wypieczone, ale zbyt małe, by ukontentować podniebienie. Czekam więc i ścickam kciuki za kontynuację.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...