Po raz kolejny zaglądam w niebezpieczne rejony powieści mafijnych z wątkiem romantycznym w tle. Tym razem jednak, zamiast wycierać szczypiące od grafomanii oczy, mrugam z ukontentowaniem i lekkim niedowierzaniem, zadając sobie pytane: Czyżby w wielkim erotyczno-mafijnym tyglu zakipiało? Na to, moi drodzy wygląda. Wśród miałkich i mało logicznych powieści wylądował pierwszy tom serii "Gorszy syn", który niezaprzeczalnie odstaje od reszty. I bardzo dobrze. Bardzo, bardzo dobrze!
Początkowo fabuła nie jest zaskakująca, dopiero potem nabiera tempa i zmienia się w oryginalną i ciekawą opowieść. Wiemy, że mamy do czynienia z drugim synem mafioza, że głównemu bohaterowi daleko do czynienia ekstremalnego zła i prowadzenia szemranych interesów. Wiadomo też, że jest to człowiek empatyczny, kipiący emocjami, ale równocześnie szalenie wrażliwy i może, kolokwialnie mówiąc pierdołowaty. Jednak z biegiem czasu, kolejnych scen i rozkręcania się akcji, okazuje się, że Igor nie jest wcale taki, jakim go ma widzieć czytelnik. Obserwujemy więc jego przemianę i czekamy na kulminację.
W pierwszym tomie serii mamy przedstawiony obraz mafii ukraińskiej, która nie liczy się z nikim ani z niczym, mowa tu o szerokim wachlarzu działań przestępczych, podejrzanych konotacjach i potężnych wpływach. Autorka nie przebiera w słowach, nie ugładza na siłę potwornego oblicza mafii, nie koloryzuje i nie gloryfikuje. Wskazuje jak jest i potrafi tę hierarchię dokładnie rozpisać.
Świetnie radzi sobie z intrygami, które niebezpiecznie wiją się wokół bohaterów. Fascynuje opowieścią i karmi obietnicą wyjaśnienia pewnych niuansów, które początkowo są zagmatwanie niczym najlepsza zagadka kryminalna.
Jeśli zaś chodzi o sceny łóżkowe, to owszem, są, ale nie jest to niemal namacalne przedstawienie aktu współżycia, przepełnione idiotycznymi i dosadnymi słowami, a po prostu ładnie opisane zbliżenie. Bez pruderii, ale też bez dziwnych określeń i z pominięciem niesmacznych i niepotrzebnych treści. Kasia Grabowska nie sprowadziła seksu do parteru. Wspięła się wyżej i zagwarantowała bardzo przyjemne zdania, przy których nie trzeba wzdychać z zażenowania.
To dopiero pierwszy tom, a dzieje się tu tak dużo i tak intensywnie, że z przyjemnością poczekam na tom drugi, bo ten jest jak zbyt małe ciastko. Pyszne, dobrze wypieczone, ale zbyt małe, by ukontentować podniebienie. Czekam więc i ścickam kciuki za kontynuację.
Komentarze
Prześlij komentarz