Przejdź do głównej zawartości

E. Nawara & M. Falkowska – Niedoskonały

 Kolejna książka z serii bajkowych przygód przystojnych


mężczyzn z Królestwa Martagonu pojawiła się na sklepowych półkach i z pewnością cieszy oczy czytelniczek złaknionych romantycznych historii o dobrze zbudowanych facetach z idealnymi charakterami. Dziś opowieść o znanych z poprzedniej części: Simonie oraz Majce
.


Maja zadomowiła się już w królestwie i wiąże przyszłość z tym miejscem, ale zanim zacznie ogarniać swoje życie na nowo, postanawia wyrwać z dołka Simona, który osłaniając księżnę własną piersią ucierpiał w wypadku i do tej pory nie może sobie z tą sytuacja poradzić.

Druga część cyklu miała swoje dobre i złe strony. Fajną rzeczą było to, że podczas lektury nie było widać różnic w sposobie prowadzenia fabuły i samego pisania. Ta rzecz została poprawiona i nie trzeba było się zastanawiać, która autorka co pisała. Tym razem był to równy i gładki rytm, który czytało się jednostajnie.

Historia o wymyślonym królestwie też jest miła dla oka. Odciąga myśli od dnia codziennego i cudownie odstresowuje. Do tego garść niepoprawnego wręcz romantyzmu, gorących scen łóżkowych i mamy powieść na jeden wieczór, w sam raz do poduszki.

Niestety, mam zarzuty do trochę zbyt infantylnego przedstawienia głównego bohatera, który najprawdopodobniej borykał się z depresją. Jego wątek został potraktowany dość protekcjonalnie i płytko, co w ogólnym rozrachunku sprawiało wrażenie jakoby głównej bohaterce (a tym samym autorkom tej książki) zależało jedynie na wyglądzie zewnętrznym. Szybkim pozbyciu się problemu za pomocą krzyków i szantażu zastosowanego przez Majkę i skupieniu się tylko na romansie tych dwojga. 

Fabule doskwierały też wątki rodem z czarnej dziury. Nagle, nie wiadomo skąd i z zaskoczenia, bez logicznego wyjaśnienia, pojawiały się postaci, które niosły ze sobą niezrozumiałe historie i trzeba je było błyskawicznie rozwiązać w jednym lub dwóch rozdziałach. Choroba nowotworowa matki czy zupełnie niezrozumiały sabotaż byłej teściowej Mai, były tak odrealnione, że sprawiały wrażenie sztucznego wypełnienia fabuły i właściwie jedynie moją irytację.

Trzeba przyznać autorkom, że powoli się docierają. Niestety kilka punktów trzeba by jeszcze poprawić, żeby te historie miały tzw. ręce i nogi.

To niewymagająca, lekka lektura, ociekająca romantyzmem i przepełniona seksualnym napięciem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...