Przejdź do głównej zawartości

Guillaume Musso – Zabawa w chowanego

 Ależ to była dziwna książka! Przyznać muszę, że nie czytałam wcześniejszych pozycji autora, ta jest pierwsza. No i jestem w takim położeniu, że nie wiem czy mi się ta powieść podobała czy nie.


 

Guillaume Musso wpadł na dziwny pomysł na thriller. Pozacierał tutaj wszystkie możliwe granice. Nie wiadomo do końca czy bohaterem jest postać wymyślona czy sam autor. Czasem narratorem jest główny bohater, ale potem okazuje się, że jednak nim nie jest. O co więc chodzi w książce Musso? Muszę przyznać, że nie wiem. Naprawdę. I być może o to właśnie autorowi chodziło.

Trzeba Wam wiedzieć, że kunszt pisarski autora jest wyjątkowy. Zdania składa pięknie i zgrabnie.  Podobało mi się w jaki sposób dochodzi do pewnych wniosków i jak bawi się z czytelnikiem. Wodzenie słowem za nos i sprytne manewrowanie fabułą było celne i dość oryginalne. Niestety, mimo całego zachwytu nad formą i talentem, trudno mi było tę historię pojąć.

To takie trochę dywagacje na temat rozróżniania życia od fikcji, problemów psychicznych, z którymi borykają się ludzie, a także próba zwrócenia uwagi na fakt, że życie coraz bardziej wymyka nam się z rąk.

Nie jest to typowy thriller, trzymający w napięciu od początku do końca. Nie ma tu wartkiej akcji, nagłych zwrotów i niebezpieczeństw wynikających z kolejnych scen. Nie jest to też powieść obyczajowa, ani rasowy kryminał. To po prostu opowieść. Poplątana, podzielona na etapy i stopnie. Dziwna, ale nie w złym tego słowa znaczeniu.

Czytajcie, jeśliście ciekawi.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...