Ależ to była dziwna książka! Przyznać muszę, że nie czytałam wcześniejszych pozycji autora, ta jest pierwsza. No i jestem w takim położeniu, że nie wiem czy mi się ta powieść podobała czy nie.
Guillaume Musso wpadł na dziwny pomysł na thriller. Pozacierał tutaj wszystkie możliwe granice. Nie wiadomo do końca czy bohaterem jest postać wymyślona czy sam autor. Czasem narratorem jest główny bohater, ale potem okazuje się, że jednak nim nie jest. O co więc chodzi w książce Musso? Muszę przyznać, że nie wiem. Naprawdę. I być może o to właśnie autorowi chodziło.
Trzeba Wam wiedzieć, że kunszt pisarski autora jest wyjątkowy. Zdania składa pięknie i zgrabnie. Podobało mi się w jaki sposób dochodzi do pewnych wniosków i jak bawi się z czytelnikiem. Wodzenie słowem za nos i sprytne manewrowanie fabułą było celne i dość oryginalne. Niestety, mimo całego zachwytu nad formą i talentem, trudno mi było tę historię pojąć.
To takie trochę dywagacje na temat rozróżniania życia od fikcji, problemów psychicznych, z którymi borykają się ludzie, a także próba zwrócenia uwagi na fakt, że życie coraz bardziej wymyka nam się z rąk.
Nie jest to typowy thriller, trzymający w napięciu od początku do końca. Nie ma tu wartkiej akcji, nagłych zwrotów i niebezpieczeństw wynikających z kolejnych scen. Nie jest to też powieść obyczajowa, ani rasowy kryminał. To po prostu opowieść. Poplątana, podzielona na etapy i stopnie. Dziwna, ale nie w złym tego słowa znaczeniu.
Czytajcie, jeśliście ciekawi.
Komentarze
Prześlij komentarz