Przejdź do głównej zawartości

Victoria Hislop – Pewnej sierpniowej nocy

 Po doskonałej i wzruszającej "Wyspie" przyszedł czas na swego rodzaju uzupełnienie tej historii. Emocje towarzyszące mi podczas lektury tkwiły we mnie tak głęboko, że bez wahania sięgnęłam za "Pewnej sierpniowej nocy". Nie żałuję, bo po prostu uciszyłam swoją głowę, która żyła historiami z wyspy Spinalonga.



Fabuła tej książki dzieje się kilka tygodni przed ewakuacją wyspy trędowatych i wracamy do Anny, Marii, Manolisa i Andreasa.  Wybucha romans, który niestety nie skończy się happy endem i podzieli rodziny.

W porównaniu do poprzedniczki, ta książka jest o wiele krótsza, ale skondensowana forma wiele wyjaśnia i pozwala czytelnikowi nasycić się historią, która działa się poprzednio gdzieś obok. Oczekiwania były dość wygórowane i zaspokoiły mnie tylko połowicznie. Ciekawa byłam jak potoczą się losy Marii, która przecież przechorowała trąd, byłam ciekawa jak odnajdzie się w społeczeństwie i czy zmuszona była znosić szykanowania z tego tytułu. Ta kwestia jednak była jedynie muśnięta i pozostawiła pewien niedosyt.

To była ładna, wciągająca historia o miłości, zazdrości, przebaczaniu. Autorka położyła duży nacisk na wielkie nadzieje i marzenia bohaterów. Skupiła się też na potwornej tragedii i konsekwencji ich działań.

Tu znów przenosimy się na Kretę, która zachwyca przyrodą, widokami i niechlubną historią wyspy trędowatych. 

Zakończenie jest dość niejednoznaczne, pozwala na to, by każdy czytelnik doszedł do własnych wniosków. Pewnej sierpniowej nocy jest uzupełnieniem i domknięciem tematu Wyspy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...