Przejdź do głównej zawartości

Karolina Klimkiewicz – Ukryte w ciszy

 Wydawać by się mogło, że ta piękna okładka kryje wewnątrz historię z nurtu YA, miły romans, kilka upadków i wzlotów, urocze pierwsze muśnięcia i pocałunki, a potem cudowny happy end. Nic bardziej mylnego. Ta książka to olbrzymie zaskoczenie i wspaniała powieść o poważnym problemie, który dotyka wielu ludzi.



Szacuje się, że częstość występowania osobowości borderline w populacji ogólnej wynosi od 0,7 do 2,8 %. To stosunkowo niewielki odsetek, niemniej jednak na tyle znaczący, by zwrócić na tę chorobę uwagę i uświadomić ludziom, że ciężka praca, czuły i wyrozumiały partner/ka czy rodzina pomogą osobie chorej w funkcjonowaniu w społeczeństwie.

Nie jest to książka poradnikowa, ani też naukowa. To opowieść o dwojgu młodych ludzi z przeszłością, którzy widzą w drugim człowieku więcej niż pozostali i tylko oni mogą pomóc sobie nawzajem.

Karolina Klimkiewicz napisała tę powieść niemal idealnie. Pod płaszczykiem lekkiej opowiastki o miłości dwojga nastolatków, wysnuła wartościową i ważną opowieść o jednej z bardziej skomplikowanych chorób psychicznych. Dokładnie opisała jej etapy, opowiedziała o kolejnych objawach, wyjaśniając to, co dzieje się z głównym bohaterem, tłumacząc jego zachowanie i wskazując, że to nie koniec i niebawem dojdzie  do następnych epizodów. Wszystko to umiejętnie podsumowała i postawiła na drodze chorego wyrozumiałą i kochającą dziewczynę, która doświadczona przez los jest w stanie poradzić sobie niemal z każdą sytuacją.

To niezwykle mądra i ważna książka, gwarantująca szereg zaskoczeń, wzruszeń i uczuć, które wahają się pomiędzy współczuciem, a nienawiścią. Autorka wzbudziła więc w czytelniku wszystkie te uczucia, które towarzyszą osobie chorej i jej bliskim na co dzień.

Serdecznie polecam tę pozycję. Takich mądrych i pięknie opowiedzianych historii trzeba nam więcej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn